środa, 4 września 2013

Summer's over, darling

Dzisiaj wstałam o 5:55.No, pomijając te cztery razy w nocy. Nie mogłam spać z całej ekscytacji. Otwierałam i zamykałam klimatyzację na przemian. Chodziłam po domu. Nudziłam się, bo nie czułam zmęczenia. No wiadomo, że poczułam je jak zadzwonił budzik, ale co w tym dziwnego? Przed 7 wyszłyśmy z domu na autobus. Szczerze powiedziawszy, szału nie ma. Tzn. nie żebym się spodziewała księcia z bajki w środku, ale poza wyglądem amerykańskiego autobusu szkolnego, nie robi dużego wrażenia :D 15 minut później stałam już w szkole, z odebranym oficjalnym schedule. Okazało się, że mam się udać do Main Gym na freshman orientation (freshman + newcomers! W końcu cieszę się przywilejami seniors). Krótka prezentacja szkoły, orientation tour w zorganizowanych grupach, a na końcu coś z serii 'gry i zabawy'. Już wtedy poznałam parę osób, tzw. transfer students, tak samo osamotnionych jak ja ;p
Tym sposobem nie poszłam na dwie pierwsze lekcje. Ominęłam Spanish i Journalism. Trafiłam więc od razu na Drama. Nauczyciel jest bardzo wesoły, ma świetny kontakt z uczniami. Opowiadał nam trochę o nadchodzących auditions, my opowiadaliśmy o sobie. Pogadaliśmy sobie też trochę o sztukach o Polsce, które przygotowywał.
US History - siedzę obok Kyle'a z water polo i jego kolegów oraz Tung'a z Wietnamu, innego exchange, więc jest śmiesznie ;D Przypominają mi trochę moje polskie towarzystwo, dobrze się dogadujemy.
Anatomy&Physiology - moja nauczycielka jest bardzo miła, ale przykłada się do tego co robi. Trochę jak moja polska nauczycielka biologii. To jest college class, więc mam nadzieję, że podołam ;) Dziś kazała nam się na kartkach przedstawić, napisać dlaczego wybraliśmy tę klasę, jakie mamy plany na przyszłość i w ogóle opowiedzieć coś o sobie. Pod koniec lekcji mieliśmy to zostawić na biurku.
Po piątej lekcji mam lunch. Ku mojemu zaskoczeniu przyszła po mnie siostra ze swoją przyjaciółką. Usiadłyśmy razem z Elissą, którą poznałam na dwóch pierwszych lekcjach. Nie siedziałam jednak w jednym miejscu. Pogadałam z Kylem, połaziłam po cafeterii, a jak dziewczyny poszły do szafek, zawołała mnie Paola, dziewczyna, której pokój malowałam w dzień przyjazdu do Stanów i przedstawiła mnie swoim znajomym. Co do jedzenia - przeszłam tylko między 'stoiskami' z tym co podają. Wiem, że są jakieś owoce, ale większość ludzi miała mieszankę Taco Bell i Pizzy Hut. Dziękuję, postoję. 
Po lunchu mam Body&Sole. Dzisiaj nawet się nie przebieraliśmy, tylko wprowadzenie. Szczerze powiedziawszy, na każdej lekcji mamy introductions. Na US History nauczyciel nas poprosił, żebyśmy do końca lekcji zajmowali się ignorowaniem go, podczas gdy on wypełnia sitting chart. Wracając do B&S - jutro najprawdopodobniej mamy jogę. Jeżeli chcę, to mogę to sprawdzić na miesięcznym planie na korytarzu, ale pytam  KIEDY? 5 minut w takiej szkole jak Sandy High School to po prostu 5 minut biegu po schodach.
Ostatnia lekcja to Oceanic Science, czyli kolejna seria zabaw. I kolejny nauczyciel, który w Polsce by po prostu nie przeszedł. Rapował dla nas i opowiadał o tym, jak kiedyś musiał pobierać próbki moczu, od faceta z jakąś toksyczną infekcją...
Po szkole miałam jechać na water polo game, ale została przeniesiona na jutro. Mimo wszystko, spieszyłam się na autobus. Pokonałam triatlon do szafki, do której po moich 3 próbach otwarcia jej w jak najkrótszym czasie podeszła dziewczyna, z którą dzielę to miejsce. Pomogła z kombinacją .. i to by było na tyle. Podziękowałam jej tylko za to, jak się zorganizowała w szafce. Jedyne co o niej wiem to to, że jest ładną blondynką :D
Dotarłam do domu i zanim się obejrzałam była ze mną całą rodzina. Po próbach ulepienia jakiegoś obiadu z produktów z lodówki, padła decyzja o chińszczyźnie. Pojechaliśmy więc do pobliskiego chinese place, w którym przeszłam samą siebie. Dziękowałam Bogu i Elishy za spacer do domu :D
 

school supplies

niedaleko mojego domu mamy taką jakby bazę autobusów szkolnych ;p

Mam dla was jeszcze kilka zdjęć ze wcześniejszych wydarzeń. W sobotę pojechałyśmy z Elishą do Clackamas Mall. Oczywiście wpadłam w niewyobrażalną dekoncentrację po wejściu do centrum, więc naprawdę współczuję siostrze, że musiała ze mną chodzić.


Mają mini wesołe miasteczko w centrum handlowym



Zapisałyśmy Elishę na konkurs dla modelek :D

 
Barnes&Noble - największa księgarnia w jakiej byłam. W pewnym momencie usłyszałam swoje imię. Okazało się, że Elisha woła mnie z góry, o której istnieniu w ogóle nie wiedziałam.


PINK - siostrzany sklep VS. That's what makes us girls.

W niedzielę po drodze po school supplies zajechaliśmy na lunch (a jakże by inaczej). To co jadłam, było jedną z lepszych rzeczy, jakie było mi dane jeść w Stanach. Trafiliśmy do lokalu Jazzy Bagels. Wybrałam orange cranberry bagel z walnut raisin creme cheese (orzechowo-rodzynkowo Philadelphia) z truskawkową galaretką. Mimo tego, że brzmi jak sheets&shits, to jest naprawdę dobre!


Wczoraj, ostatni dzień 'lata', spędziliśmy rodzinnie. Wybraliśmy się na Portland Meadows, na których odbywały się wyścigi koni ;)


Zobaczymy, co przyniesie mi ten tydzień. Jak na razie jestem bardzo pozytywnie nastawiona. Jestem tylko ciekawa jak długo będzie się ten nastrój utrzymywał ;)

2 komentarze:

  1. czy mi sie zdaje czy jestes nie zadowolona ze szkoly?:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze szkoly jestem zadowolona najbardziej na świecie! Jest naprawdę świetna, ludzie są przemili, chcą cię poznać i zapewnić rozrywkę po lekcjach ;D

      Usuń