sobota, 31 maja 2014

Man in black

W USA samorząd wygląda nieco inaczej niż  u nas. Jestem pewna, że jest odmian co najmniej tyle co stanów, więc opiszę jak to wygląda w Sandy High. Pod koniec każdego roku szkolnego odbywają się wybory do ASB - Associated Student Body na następny rok. W skład ASB wchodzi school president, VP czyli vice- president i jeszcze jakieś 2-3 osoby. Poza ASB, wybiera się także osoby na reprezentatów każdej z klas - freshman, sophomore, junior, senior. Nie ma "trójek klasowych". Budżety przyznaje się na rocznik. Do tego wszystkiego dochodzi Leadership. Jest to klasa (lekcja) podczas 1st period, do której możesz się zapisać tak samo jak do drama czy choir. Wygląda bardzo dobrze na resumee, bo angażuje w jakąkolwiek formę "school spirit" czy "leadership skills". Robią tam filmiki, posters, planują akcje charytatywne, zajmują się organizacją szkoły z punktu widzenia uczniów.
Jednym z corocznych events organizowanych przez leadership jest tzw. Decades. Wygląda to tak: freshmeni dostają lata 70., sophomorzy 80., juniorzy 90., a seniorzy od początku wieku w górę. Przez parę tygodni (w rzeczywistości jest to jakieś 5 dni, wszyscy wiemy jak to nastolatkowie się wybitnie organizują) zbieramy się i opracowujemy 6-minutową choreografię do najbardziej znanych piosenek z dekady, ale tak, aby piosenki nie powtarzały się z ostatnich lat. Jest to naprawdę świetna sprawa. Mimo tego, że jestem seniorem, zebrałam się z juniorami, bo to tam mam najwięcej znajomych. Jak się okazało więcej osób się tym przejęło niż myślałam, bo w moich senior classes przez resztę dnia ze mną nie chcieli rozmawiać.

Tutaj jest filmik, niestety tylko z junior decades, ale tylko taki znaleźliśmy.

W czwartek zaraz po decades odbył się senior skip day, czyli parking generalnie na wpół pusty. Z racji tego, że na 1st period Hailey miała test, wyszłyśmy z klas w połowie lekcji. Pojechałyśmy na śniadanie do miasta....i wróciłyśmy przed 5th period bo był to pierwszy dzień mojego Anatomy final. Jest to dysekcja kota (szczerze powiedziawszy dziwnie to brzmi, ale tak mi słownik przetłumaczył dissaction). Pracujemy w parach przez 1,5 tygodnia. I choć brzmi to odrobinę nieracjonalnie, jest to naprawdę ciekawe doświadczenie.
Wieczorem tego dnia przyleciała moja przyjaciółka Julia z New Jersey, więc spać nie poszłyśmy do 4 nad ranem - sleep is for the weak. W piątek nie miałam szkoły, hehe, więc poszwędałyśmy się z razem z Hailey po Sandy (większość dnia spędziłyśmy po prostu na gadaniu) a wieczorem poszłyśmy na Neighbors do kina. Widziałam to już wcześniej z Jamie, ale w końcu jest tam Dave Franco, więc szkody mi to nie zrobi...W sobotę, jak już się obudziłśmy, pojechałyśmy do Portland, na Hawthorne. Julia miała dokładnie takie same wrażenia jak ja, kiedy pierwszy raz tam pojechałam więc, śmieszie było to przeżywać jeszcze raz. Wieczorem poszłyśmy na sztuke Hailey do szkoły, a potem na cast party do Dillona. Musiałyśmy wrócić o 7 nad ranem na śniadanie z dziadkami Hailey i potem całą rodziną, razem z Julią, pojechaliśmy na plażę. Jestem ogromnie wdzięczna za to, że Julia do mnie przyjechała. Odwiozłyśmy ją w poniedziałek rano na lotnisko (miałyśmy wyjechać o 4:15 a obudziłyśmy się dosłownie minutę przed tym, nic nowego), więc jak już się położyłam z powrotem spać, to nie wstałam do 13.



Pierwszy dzień jaki szliśmy do szkoły to wtorek, więc w poniedziałek poszłam na noc do Jamie. Razem z Anthonym mniej więcej tam mieszkamy, więc jak pada pytanie czy zostajemy na noc, to odpowiedź zazwyczaj brzmi "maybe". Jak minęła 3 w nocy, Anthony stwiedził,  "I guess I'll stay the night". Nie położyliśmy się spać do 4, grając przez 3,5h w "Clue" z moimi mizernymi próbami wygrania (po conajmniej 23 grach w końcu wygrałam następnego dnia). 
Przez ten długi weekend spałam po 3/4h na noc, więc w środę miałam najgorsze doświadczenie życia próbując wstać, ale... co to dla nas bohaterów ;)




Okej, ci państwo w vanie mieli dokładnie takiego samego malucha na przyczepie. Cutest thing ever.


wtorek, 20 maja 2014

it's gonna be the night to remember

Od tygodni nie było dnia bez rozmowy o wielkiej sobocie, na którą czeka większość juniors i seniors. Codziennie widziałam co najmniej pięć nowych sukienek, fryzur, zdjęć pod tytułem "how he asked me", czy podekscytowanych freshmen zadających miliard pytań związanych z czymś, czego w tym roku nie doświadczą. Na parkingu stały samochody poobmazywane farbami z wielkimi literami ułożonymi w jedno magiczne słowo. Prom. Jedna z największych nocy w roku szkolnym.
U mnie zaplanowane nie było prawie nic. Rezerwacje w restauracji zrobiliśmy 24h przed samym wydarzeniem (po telefonach do 6 innych miejscówek i otrzymaniu informacji, że są "full").
Jak już pisałam, sukienkę kupiłam niecały miesiąc temu, więc to już mogłam odhaczyć z listy. Do paru godzin przed balem nie wiedziałam jednak co zrobię ze swoją twarzą i włosami, co dla większości dziewczyn, było wręcz niewyobrażalne. Pół szkoły chodziło z tzw. "fake nails", które tutaj są niesamowicie popularne, a w Polsce mówi się na nie poprostu tipsy. To samo pół przybrało prawie pomarańczowy kolor na rzecz spray tan (na które intensywnie byłam namawiana). Żeby dać jakikolwiek obraz całej prom obsession: jedna dziewczyna kupiła 5 sukienek w różnych kolorach, bo nie wiedziała, którą wybrać. A pamiętajcie, że przeciętnie typowe prom dresses kosztują miedzy $60 - $xxx .
Dwa tygodnie przed balem wróciłam do domu z Joey i Hailey. Hailey nie widziałam przez cały dzień, ale jakoś nie skojarzyłam o co chodzi. Poszłam do pokoju...i weszłam w całe morze balonów i srebrnych pasemek nie wiadomo czego (co do tej pory przykleja mi się do stóp i jest roznoszone po całym domu) i peanut butter chocolate cupcakes razem z listem na łóżku. W taki to sposób Anthony zaprosił mnie na prom. Śmieszna sprawa, dzień później zaprosił mnie jego kolega Blake, z którym codziennie siedzę podczas lunchu, ale co miałam zrobić...
W piątek wieczorem ja, Katy i Brindle zostałyśmy na noc u Jamie z planem wybrania się ok. 9-10 rano w sobotę do mnie. No więc,sztywno trzymając się planu, jak już się obudziłyśmy przed 11, to o 13 wylądowałyśmy w moim domu, z wcześniejszym przystankiem w sklepie, żeby na parę godzin przed balem znaleźć jakieś buty dla Katy.
Jamie generalnie jest sophomore, ale Katy ją zaprosiła. W międzyczasie Katy zeszła się z Samem, który już na prom był umówiony z Olivią, więc śmiesznie wyszło.
Jako, że Hailey zdecydowała, że na prom nie idzie, miała czas żeby mnie ogarnąć. Hailey potrafi zrobić z włosami co tylko sobie zapragnę. Teoretycznie pole do manewru miałam szerokie, ale moje włosy silnie ograniczają kreatywność, chyba, że bal się zacznie i skończy w 20 minut, za nim cokolwiek na mojej głowie oklapnie. Wszystko zajęło nam ok. 3h, a dosłownie połowa tego czasu poszła tylko na moją fryzurę. Make upu jednak na co dzień nie noszę, więc na bal wszystko było dość delikatne i niepracochłonne.

1. Brindle, ja, Jamie, Anthony, Sam, Katy, Dalton

O 16 miałyśmy spotkać się z mamą Katy, więc o 16:30 wyszłyśmy z domu i jeszcze zajechałyśmy do Jamie. Amerykańskie podejście jednak nikomu humoru nie psuje.  Zrobiliśmy miliardy zdjęć i w końcu na dwa samochody pojechaliśmy do wietnamskiej restauracji z najlepszą na świecie mrożoną kawą. 
Prom sam w sobie zaczął się o 20. Miejscówka, tzw. venue, najcudowniejsza jaką mogłam sobie wyobrazić. Sala balowa, sala chłodniejsza niż wszystkie inne, z mocniejszą wentylacją, sala na zdjęcia, sala na posiedzenie sobie, sala na postanie i porozmawianie, sala dla czarodzieja czy jak to się tam nazywa. Wyglądało to jak wielopokojowy apartament. Theme - 007, James Bond. Rozmawiałam z ludźmi, z którymi na co dzień nie rozmawiam, wszyscy byli niesamowicie socjalni. Przez pierwszą godzinę stałam i podziwiałam wszystkie sukienki. Każda dziewczyna wyglądała naprawdę pięknie (nieważne, czy miała klasyczne rozcięcie w sukience na nodze w stylu 007, czy była ubrania w neon orange).


Wszyscy się dobrze bawili. W sali balowej przez cały czas było co najmniej 150 osób, biletów było sprzedanych ponad 400. Trwało to od 20-23. Nie ma żadnego "that's your last dance" czy "okay, one more". DJ gra jedno po drugim po czym w pewnym momencie oznajmia: that was your prom 2014. Więc na twarzach wszystkich exchange students malowało się jedno wielkie wtf. 
Na resztę nocy pojechaliśmy do Katy, way the hell out of Portland. Ja, Jamie, Katy, Dalton, Anthony i Brindle. Około 2 przyjechała Hailey na parę minut. Odwiozła brata Katy, Aarona do domu, pytała o prom itd. ale najbardziej to się chyba martwiła o moje włosy. Zignorowałam ją jednak do tego stopnia, że nawet nie wiedziała, że nie spałam, bo byłam zmęczona tak, że nie była w stanie złożyć zdania , więc nawet przestałam próbować. 
Sama nie wiem co jest lepsze - prom night, czy same przygotowania. High School Musical 3, Prom czy 10 Things I Hate About You trochę ujmują wygląd całego wydarzenia. Nie oczekiwałam jednak tak wiele jak dostałam. Wszystko było przygotowane perfekcyjnie i nawet nie wiem do czego mam się przyczepić.
Było to jedno z moich najlepszych doświadczeń jako foreign exchange student.  Ludzie idą, bo chcą się bawić. Nikt ich nie zmusza. Nie ma osób podpierających ściany. Poza tym, cena $35 za sam wstęp dla wielu nastolatków stanowi poświęcenie, nie wspominając o kosztach prom dinner, suits & dresses, transportu i corsages dla dziewczyn...