poniedziałek, 31 marca 2014

Spring break forever

Trzy tygodnie temu w szkole zaczelo się odliczanie do spring break. Dla amerykanskich nastolatkow jest to wazna sprawa - rejsy, California, Hawaje, Meksyk i te sprawy, mimo tego, ze jest to tylko tydzień. W srode 19 marca po szkole drama kids wtłoczyly się do autobusu i siedzialy przez kolejne 6h w pozycjach embrionalnych,  w koncu dojezdzajac do Ashland, na festiwal teatralny.
Zostawaliśmy tam 3 dni, do soboty. Generalnie zasada "rób co chcesz", jako, że jechał z nikt się nami a bardzo nie przejmował. Mieliśmy sztuki o 13:30 i 20:00 i tak długo, jak się na nie pokazaliśmy, resztę dnia planowaliśmy sobie sami. Ale od początku.
Zakwaterowanie mieliśmy w hotelu, który niczym nie równa się z hotelami z polskich wycieczek szkolnych. Mieszkałam z Cassidy, Livy i Jamie, z którą dzieliłam jedno z dwóch queen size beds. Według amerykańskich standardów - zapewnione ręczniki, kosmetyki typu szampony, balsamy, mydła, żele pod prysznic, suszarka i codzienna obsługa pod tytułem "sprzątanie". Do tego dochodziła lodówka i płaski telewizor, którego i tak nikt nie włączał, bo nadmiaru czasu nie miałyśmy. 
Jeżeli chodzi o zasady, to "chłopacy nie mogą wchodzić do pokojów dziewczyn" czy "uczniowie muszą wrócić do hotelu zaraz po wieczornej sztuce (co było ok 23), a do pokojów o północy).
Budziłyśmy się ok. 9, do 10:30 serwowali śniadanie. Resztę dnia spędzaliśmy szwędając się po Ashland, głownie pod hasłem zakupów. Jest to urocze szekspirowskie miasteczko, vintage, z klasą. Panuje tam zakaz jakichkolwiek fast foodów i w odległości zapewne 10 mil znajduje sie jedynie stary Safeway. 
Sztuk widzieliśmy 4. Pierwsza i ostatnia - szekspirowskie.The Tempest i The Comedy of Errors. Nie ukrywam, jak nie przysypiałam to skupiałam sie na kostiumach, akcentach, oświetleniu albo scene set, bo słowa nie rozumiałam z tego co mówią. Sama jednak nie byłam, bo Jamie pojęcia nia miała żadnego o co chodzi. Comedy of Errors było jednak całkiem interesujące, bo szekspirowską sztukę osadzili w czarnym nowojorskim Harlem, więc narzekać nie mogłam. Poza tym zobaczyliśmy The Sign in Disney Brustein's Window, która podobała mi się najbardziej i The Cocoanuts.


1. Ashland 2. Ja, Livy, Jamie, Katy przed jedną z pierwszych sztuk ;
3. chocolate shop, do którego każdy wszedł przynajmniej ze trzy razy; 4. Jamie


Do domu, a właściwie do domu Jamie, wróciłam w sobotę wieczorem. Spokój nie potrwał jednak za długo bo w niedzielę o 8 rano razem z Jamie, dwuletnią Olivią, 7-letnią Jessicą, 5-letnim Aidanem i rodzicami Jamie załadowaliśmy się do rodzinnego vana, którego wnętrze przypomina dosłownie przedszkole po całym dniu zabawy, i skierowaliśmy się na plażę. 
Po paru godzinach dojechaliśmy do Chinook Winds w Lincoln City. Od razu wyszliśmy usiąść na kolejnych kilka godzin na plażę, podczas gdy tata Jamie przez najdłuższą "chwilę" załatwiał zakwaterowanie w tym raju. W końcu dostaliśmy się do środka - do butelki szampana i kwiatów, na 18 rocznicę ślubu rodziców Jamie!  Bardziej kochającego się małżeństwa ze świecą nie znajdziecie. Okna naszego apartamentu wychodziły na ocean, do plaży mieliśmy dosłownie trzy metry. Było to najpiękniejsze miejsce do mieszkania jakie moglismy wybrać. I znowu, dzieliłam pokój z Jamie. To chyba najdłużej jak ze sobą spędziłyśmy. Poza godzinami spedzonymi na plazy i basenie, zaliczylismy tez zakupy i arcade games. Wieczorami rodzice zostawiali nas na pastwę losu z młodszymi, sami bawiąc się w kasynie, ale narzekać nie moglysmy, ogladając Frozen w obie noce. Do domu (w gwoli ścisłości domu Jamie) wrocilismy we wtorek wieczorem, po drodze zatrzymując się nad wodospadem Silver Falls, przy okazji chowając się przed gradem pod drzewami. Warto wspomniec ze w poprzednie dni temperatury były w okolicach 60*F, tak wiec Oregon everybody. Siedzialysmy do 4 nad ranem oglądając The Fosters,  a w zasadzie ja siedzialam, bo Jamie nie przyszla do lozka do 10 przed poludniem.



U Youngòw jestem czlonkiem rodziny. Wchodząc do domu nigdy nie pukam, obsługuję się sama, dzwonią do mnie, czy nie potrzebuję, żeby mnie ktos do nich przywiozl, a jak nie ma mnie w weekend, to jest po prostu dziwnie. Jak im mówię, o ktorej mnie ktos odbierze, to jest wielkie zdziwienie, ze nie zostaje na noc.
Czwartek, odstępując od normy, spedzilam z rodziną Jamie w Lloyd Center jezdzac na łyżwach z okazji urodzin Jessici. 
W piątek i w sobotę wreszcie się wybrałam gdzieś z kimś innym niż Jamie. Pojechałyśmy z Hailey do Portland na prom dress shopping. Hailey idzie na dwa bale, z których jeden jest za niecałe dwa tygodnie, więc postarałysmy się w miarę uwinąć. Sen jednak każdy mądry ceni, więc jak się w końcu obudziłyśmy przed 12, to o 14 siedziałyśmy w samochodzie i po 23 wracałyśmy do domu. Zakupy, nie powiem, udane, ja mam już pełen komplet, ale nie pokażę niczego do czasu samego promu ;)

But first, let me take a selfie




niedziela, 2 marca 2014

Just keep swimming

Od dwóch tygodni nie mam co robic ze swoim zyciem po szkole. Nie musze juz biec przez 4 piętra żeby zdążyć na trening, nie mam ton mokrych ubrań w pokoju i nikt mi już nie mówi, że pachnę chlorem (jak widać komplementy się sypały). To dopiero drugi tydzień bez pływania. I choć najlepszych znajomych mam w drama, calymi dniami czekalam, żeby w koncu zobaczyć się z drużyną.
Moje zamiłowanie do pływania zmieniło się w coś jeszcze bardziej magicznego. Rozwinęłam się tutaj niesamowicie, co udowodniło mi jak wielka przepaść istnieje między tym, co oferuje amerykańska a co polska szkoła.
W drużynie jest ogromne wsparcie. Team breakfasts, team dinners, "do you have any towels/swimsuits/caps I can borrow". Wszyscy kochali pływanie, ale nikt nie wiedział za co - potrafilismy narzekać codziennie: na trening o 7, na trening o 3, na za ciepłą wodę, za zimną temperaturę powietrza, za małe stroje i jestem przekonana, że gdybysmy posiedzieli ze sobą dłużej, narzekalibyśmy na to, że jest za mokro.
Co czwartek mielismy swim meets. Przed przyjazdem nienawidzilam się scigac, po prostu nie i koniec. Teraz jest to najlepszy punkt sezonu. I chociaż stajesz na bloku i w glowie masz tylko "what the hell am I doing" doping calej druzyny jest po prostu czyms, czegi nigdy nie zapomnę.
W ostatni czwartek przed Districts mialam senior night. Na ścianach wisiały plakaty z imionami seniors (aż nas była tròjka). W przerwie między eventami weszliśmy na bloki, dostałam koc zrobiony przez jedną z mam,  z podpisami drużyny, masę candy i lakier do paznokci (oh irony).
W srode, dzien przed Districts od razu po szkole poszlismy na basen. Wiedzielismy, że to nie jest normalny trening. Ledwo przeplynelismy przez swoje events, kazali nam wyjść z wody i opatuleni w to, co znaleźliśmy po drodze, wyszliśmy na zewnątrz i przeszliśmy do middle school. Usadowiliśmy się w tych śmiesznych amerykanskich krzesłach przyczepionych do ławek, robiąc bałagan z wody kapiącej z nas wszystkich. Obejrzelismy film o motywacji, determinacji i wrocilismy się na basen.
Co roku przed Districts mają "rytuał", o ktorym wiedzą tylko captains, wiec cokolwiek by nam nie kazali zrobić, zawsze znajdzie się taki według ktorego "we're gonna die".
Polozylismy sie na brzuchach wokół basenu (nie obyło się bez whale&manate noises). Czwórka captains weszła do wody z wielką butlą. Na czas kiedy oni ją napelniali my musielismy trzymać glowy w basenie, wyciagając je potem z efektem Little Mermaid. Tą wodę wlewają potem do basenu w szkole gdzie mamy zawody. W przeszlosci barwili ją na czerwono, kolor Sandy, ale jakieś dziewczyny zaczęły robić hali, że dodali tam krew -.-
Nastepna część wyda wam się naprawdę dziwna jezeli nigdy nie plywaliście na czas, ale nadszedł czas na shaving party. Przez ostatnie 2 tygodnie mielismy zakaz depilowania nog i w ogole czegokolwiek sobie zażyczysz, ale generalnie jezeli od tego nie umrzesz to się nie depiluj wcale. Niektorzy chlopacy golili glowy, my glownie ręce i nogi. Never in my life have my legs been so smooth. Efektem zachwycałam się przez następne parę dni, bo tych dwoch tygodniach naprawdę odliczaliśmy dni do tej środy. Wieczorem mielismy team dinner. Do domu wrocilam jakoś przed 9, porozciągałam się przez godzinę i rzuciłam się na łòżko, nie do konca gotowa na stawienie się pod szkołą o 5.30.
Rano wkroczylismy w wielką zone of tiredness, po czesci zestresowani zawodami. Jak dotąd dziewczyny nie przegrały żadnego z naszych swim meets; mamy tytuł undefeated.
Wszystkie 8 druzyn zebralo sie na sali gimnastycznej w Parkrose, jakąś godzinę drogi z Sandy. Ogarnianie kto co plywa, heats, lanes, events. Warm ups, dives. Zaczeło się o 7:30. Nie plywalam aż do eventu 7. Normalnie czas miedzy 1-7 to ok. 30 minut do godziny, ale w tym wypadku czekalam aż do 11. Plusów w tym nie widzę zadnych, biorąc pod uwagę fakt, że rozgrzewalam sie 4h wczesniej. Na bloku zwarta i gotowa nie stanelam, skonczylam sekundę później niz mój najlepszy czas. Potem mialam event 15, freestyle relay,  z moimi najukochanszymi relay buddies. Skonczylam z moim new personal record, 0.6 sek krocej niz normalnie, do tego relay mial szansę kwalifikowania sie na nastepny dzien wiec juz w ogole ogarnela mnie euforia. Moj ostatni event to 100 backstroke, czego jeszcze przenigdy nie plynelam, wiec jak sie dowiedzialam ze mam to płynąç na districts  to krzyż na drogę. Cale zycie probowalam sobie wmowic, że nie jestem i nie bedę backstroker, aż w koncu Ameryka udowodnila mi inaczej. Czas mialam dobry, lepszy niz Jamie szacowala i nawet nie miałam ochoty się zatrzymać i wyjść w polowie. Znaczenia to jednak nie mialo, bo w ostatniej 25 zostalam disqualified z własnego błędu. Po relayu plakac jednak nie zamierzalam.





1. Plakat i koc z senior night 2. Nie rozmawiałam z Hailey przez cały dzień Districts w czwartek, po czym
dostałam zdjęcie z ludźmi z Drama Dept.!


Do domu dotarlam ok 18/19, niesamowicie zmęczona, usatysfakcjonowana moim PR i sukcesem calej druzyny. Home alone polozylam się do łóżka, nie budzac się już potem zeby z nikim porozmawiać.
Piatek, zawody zaczynaly sie pòł godziny później, wiec moglam poszaleć ze snem. Dzisiaj wszystko się konczyło. Mój ostatni raz z drużyną, moje ostatnie zawody. 
Mialam ochotę rzucać rzeczami jak się dowiedzialam, że mimo tego, ze mój relay pobil inne druzyny i się kwalifikował, nie plywalilismy, bo był to relay B a nie A... -.- Pobilismy 4 rekordy szkoły, dwa indywidualne (jeden o 0.1sek i jeden o 0.03sek :o) i dwa relays.
Razem ze wszystkimi seniors na districts miałam swój senior last lap - seniors kolejno wskakują do wody i płyną po raz ostatni. Poza mną, byli foreign exchange students z Japonii, Indii, Niemiec i Danii.
Po Districts poszlismy na team dinner. Wróciłam do domu w piątkowy wieczór z ogromną pustką w środku. Nigdzie już nie należałam. Przez następne dwa tygodnia miałam być ... wolna? Należę do drama kids, nie trzymam się z athletes. Ale wizja nie należenia do drużyny mnie przerażała. Przez następne dwa tygodnie nie powiem nikomu "I can't, I have practice". Nie będę miała motywacji do pójścia spać czy rozciągania się.
Jak do tej pory myślałam, że najlepszym doświadczeniem związanym ze szkołą być musical. Swimming pobiło wszystko. I chociaż ten post promuje głównie pływanie, wymieńcy mają rację. Jeżeli wybierasz się na wymianę - dołącz do drużyny. Amerykańskie sporty nie mają żadnego porównania do polskich. Rozwiniesz się niesamowicie, zdobędziesz wspaniałych znajomych i poczucie, że nie jesteś sam. Nieważne w jaki bałagan się nie wpakujesz - zawsze masz drużynę, która cię wesprze.  
JA I WF? HAHAHAHAHAHAHA. Teraz nie wyobrażam sobie nie robienia sportu w następnym sezonie.