poniedziałek, 14 października 2013

California, baby

Piszę tego posta (po długim czasie nieobecnosci, przepraszam) z autobusu szkolnego w drodze powrotnej z San Fransisco!
Zaczęło się w czwartek przed 3, gdy musiałam zwlec się z łóżka. Noah miał podwiezc mnie i Tunga do szkoły na 4. Wstał o 4:15, więc byliśmy trochę spoznieni, ale nikt się tym specjalnie nie przejmował. Pierwsze godziny w autobusie były bardzo spokojne, bo wszyscy odsypiali, ale każdemu się poprawiło jak tylko przekroczylismy granicę z Californią, co można było poznać po kilkudziesięciu sekundach ciągłych okrzykow 'woohoooooooo! '. Po drodze zatrzymalismy sie w 'In'n'Out' - słynnym amerykańskim fast foodzie, ktory jest tylko w kilku stanach. Nie wiem, czy jest słynny dlatego, ze jest niesamowicie dobry, czy dlatego, że ma tylko 3 rzeczy w menu, ale oba stwierdzenia są prawdziwe. 


Do hotelu dojechalismy po 14 godzinach,  bo musieliśmy zatrzymać się jeszcze w Safeway po  jakieś jedzenie na dinner.  Spośród wszystkich możliwych rzeczy cala wycieczka zaopatrzyla się w to samo - tony mrożonych pizzy :D Mieliśmy jescze parę godzin na 'rest & relax', który większość spędziła w outdoor swimming pool / hot tub. Ogólnie hotel w niczym nie przypominal hoteli z polskich wycieczek. Pokoje były ogromne : byłam z 3 dziewczynami - na 4 osoby dostalysmy apartament z living room, kuchnią z całym wyposażeniem, łazienką z recznikami i szlafrokami oraz dwoma pokojami - w jednym były dwa king size beds, w drugim jedno. Do tego ogromna garderoba, AC ( klimatyzacja ) i dwa telewizory plazmowe - z których i tak nie korzystalysmy. Po czwartku zostawilysmy mały syf w kuchni, z planem posprzątania w piątek. Nie bylo jednak czego sprzątać bo jak wrocilysmy kolejnego dnia do hotelu wszystkie naczynia były umyte, śmieci wyniesione, ręczniki wymienione, łóżka poscielone, a nasze rzeczy na nich poskladane O.o 
W piątek o 6:30 obudził nas telefon Wexa (najlepszy nauczyciel na jakiego mogliśmy trafić) ze słowami ' Wakey, wakey!'. Po 8 zaladowalismy się na łódź, na której mieliśmy spędzić ... kolejne 8 godzin. Pierwsze widoki byly naprawdę piękne. Przeplywalismy pod Golden Gate Bridge, który stanowil dla nas główną atrakcję. Nie minęło jednak 15 minut, pierwsza osoba zaczęła wymiotowac. A potem 6 następnych. Ja i Noah siedzieliśmy na zewnątrz patrząc na całą apokalipsę, trzęsąc się z zimna i ledwo otwierając oczy. Pomimo tego, że ze wszystkimi bylo naprawdę źle, jak teraz o tym myślę to bylo naprawdę śmieszne :D Każdemu się poprawiło jak po 3h wyplynelismy wystarczająco daleko w ocean, żeby zobaczyć delfiny, Humpbacks i Blue Whales! Przeplywaly nawet w odległości 15 - 20m od nas! Kojarzycie ten moment z 'Uwolnić orkę' czy innych takich, gdy zwierzę odpływa i widać machanie ogonem? Wokół nas działo się ze 30 takich rzeczy. To bylo niesamowite doświadczenie, bo wiem że to nie wydarzyłoby się w Polsce.



Po 17 wróciliśmy do hotelu żeby po 40 minutach wyruszyć na Pier 39. Cudowne miejsce!  Dostaliśmy ponad 3h czasu wolnego, czyli róbta co chceta. Spacerowalismy między sklepikami i kawiarniami. Było bardzo przyjemnie. Wszystko bylo oświetlone przez latarnie i lampki choinkowe, grała muzyka i wszyscy byli zadowoleni. Nie miałam ochoty na nic konkretnego, więc poszliśmy do Dreyer's na lody. A raczej banana split, którego chciałam spróbować odkąd tu przyjechalam. Dreyer's to dla mnie takie drugie Ben&Jerry's i przeklinam Polskę za brak takich kawałeczków raju. Hunter nie opuścił i kupił jeszcze wiadro 32 mini donuts. Wieczór był naprawdę udany :D





W sobotę wyjezdzalismy dopiero o 9:15 więc mogliśmy pospac. Ale jak wiadomo, jak można spać dłużej,  to wszyscy dłużej siedzą w nocy, więc skończyło się gorzej niż pierwszego dnia. Jedyne słowa, które można było usłyszeć rano to 'I'm so tired' i 'Dude, I look like shit'. Na początku pojechaliśmy do Marine Mammal Center. Jest to miejsce, do którego trafiają foki, słonie i lwy morskie z takimi obrażeniami jak choroby mózgu,  połamane kończyny czy rozciecia, najczęściej z winy człowieka. Centrum jest naprawdę rozbudowane, w Californii są 3 takie. Można zostać wolontariuszem już od 15 roku życia. Szkoda, że nie skorzystam.


Na tych karteczkach są napisane obietnice dzieci, co zrobią, że chronić środowisko :)

Po południu pojechaliśmy do California Acadedemy of Science. Chodzilismy na własną rękę, tak jak na Pier 39 i na wszystko mieliśmy 3,5h, czyli tak naprawdę nic. W 2010 byłam w UK i Science Museum okazało się być moim ulubionym. To w Californii jest bardziej rozbudowane pod tematem biologii niż fizyki. Jest pełne raf koralowych, niezwykłych ryb, tuneli, w których płaszczki przeplywają obok ciebie/nad tobą/pod tobą. Motyle sobie tak po prostu latają, jesteś świadkiem karmienia rekinów czy trzęsienia ziemi. Mozesz sobie pogadac z ludźmi z NASA albo Brown University. Cały czas chodzilam z wielkim bananem na twarzy, przypominajac sobie wycieczkę do Londynu :) To chyba jedno z najbardziej interesujących miejsc w jakim byłam.




Kilkaset karteczek z wrażeniami ludzi, którzy przeżyli trzęsienia ziemi.







Wróciliśmy do hotelu i ze wszystkimi znjaomymi siedzieliśmy w jednym pokoju. Jakos po 2 poszlysmy się spakować bo o 4 mieliśmy wyjechać z powrotem do Oregonu. O 3:30 otrzymaliśmy Wake Up Call, którego my nie dostalysmy, więc obudził nas nauczyciel o 4:03 oznajmiajac, że 'we should leave, cause the bus is loaded'. Pisalam,  ze poszlysmy się spakować,  ale w rzeczywistości. ..na pojsciu się skończyło.  Zaczęliśmy więc grę 'Spakuj się w 3 minuty i wyjdź z pokoju z połową rzeczy,  które przywiozles'. Jak się potem okazało, zwycięzców, którzy zostawili telefony, portfele, koce, poduszki (wzięli hotelowe zamiast swoich) czy jednego buta mieliśmy kilku.
I tym sposobem dotarłam do dwunastej godziny podróży niesamowicie niewygodnym, absolutnie niezdrowym dla kręgosłupa autobusem. Oceanic Science Field Trip okazała się być fantastyczna. Przekonalam samą siebie,  ze powinnam jechac, bo skoro już przyleciałam do Stanów,  to chcę zobaczyć jak najwięcej.  Nie żałuję ani trochę.  Poznałam się lepiej z mnostwem ludzi, mam z nimi wspaniałe wspomnienia i zobaczyłam cuda niewidy. No i przejechalam się chyba z 6 razy po Golden Gate Bridge!!

Z powodu shutdown, nie płacą pracownikom Golden Gate Bridge, więc nie pobierają opłat za przejazd.