czwartek, 28 listopada 2013

Happy...nameday?

Ten tydzień był zmianą dla nas wszystkich. Nagle nie musieliśmy już zostawać po nocach na scenie czy w green roomie, nie leżeliśmy już na ziemi, śmiejąc się z byle czego ze zmęczenia. Jedyną rzeczą, która została taka sama to bałagan w przebieralniach, które traktowaliśmy jako jadalnię, schowek i sypialnię, gdy ktoś nie szedł na lekcje.
Poniedziałek jednak był wyjątkowy. Był to dzień moich imienin, ale jesteśmy w USA więc porzuciłam jakiekolwiek starania aby je obchodzić. Zamiast tego obudziłam się z leżącą koło mnie Hailey. Po licznych próbach otworzenia oczu w końcu doznałam szoku na widok dostarczonego mi do łóżka śniadania.


Donut był naprawdę ogromny i wymagał wstania o 5 rano aby dostarczyć go na moją pobudkę. Odpakowałam pierwszy prezent. Gdy Hailey pracowała nad moim pokojem, nad łóżkiem utworzyła mi bardzo pasujący do losu wymieńca cytat "Wherever you go, take your heart with you". Dostałam cudaśny, błękitny kubek termiczny właśnie z tym mottem, do którego jedynym pasującym określeniem jest "cute". W szkole osoby mijane na korytarzu krzyczały "Happy Nameday", co było niesamowitą niespodzianką, ale cóż...Hailey zna chyba wszystkich.
18 listopada to także dzień, w którym zaczął się witner sports season, czyli w moim przypadku pływanie. Znałam otoczenie jeszcze z treningów water polo podczas wakacji, ale zmianę towarzystwa odczułam jako delikatny szok. Dlaczego drama department nie pływa?
Trening trwa 2h. Na początku joga, trening w wodzie nad ramionami i nogami lub tzw. infibious czyli pompki, brzuszki, skoki do wody i wyłażenie z basenu trzy tysiące razy, żeby wzmocnić ... no właśnie - wszystko. Po dwóch godzinach czuję jednak niesamowitą satysfakcję, bo pływanie to jedna z rzeczy, które bezwarunkowo kocham i wiem, że o doświadczeniu jakie zdobędę tutaj w Polsce mogę jedynie pomarzyć. Jeszcze lepszym uczuciem jest powrót do domu, Hailey śpiącej na kanapie, gorącej czekolady z marshmallows i drzemki przy kominku. Z powodu moich imienin mieliśmy jednak rodzinny obiad. Przyszedł Garret, wujek Hailey, z żoną i dziećmi, jedyną osobą, której nie było był Justin, h-dad, z powodu jakiegoś soccer-czegoś.
Przez dwie godziny po moim powrocie do domu z treningu miałam zakaz wchodzenia do kuchni. Chodziłam więc po domu i zbierałam Reese's cups porozrzucane w różnych miejscach. Po świątecznym obiedzie na stole pojawił się Reese's cups-Oreo Cheesecake a przy nim moja rzadko spotykana mina na widok czegoś, upieczonego poprawnie przez Hailey, w dodatku w smaku dwóch najcudowniejszych wytworów Ameryki. From scratch. Czytanie przepisów jednak jest na poziomie "zrobiło mi się za dużo, więc są dwa serniki" - dosłownie.


Ciąg dalszy niespodzianek nastąpił gdy Pynne - h-mom, wniosła do pokoju pudła pod hasłem prezentów. Poczułam się jak w dniu urodzin. Odpakowałam dwie pary fuzzy pyjama pants, które w dotyku przypominają pluszowego misia zamienionego na spodnie, conversy, Oreo i kartę podarunkową do pobliskiej herbaciarni.
Z Oreo to jest w ogóle wyjątkowa sprawa, bo dla rodziny stałam się już nowym logiem tych ciasteczek. Wiedzą, jak bardzo je uwielbiam (do tego stopnia, że jak idziemy do Fred Meyer to sprawdzam czy na pewno nie ma jeszcze nowych z edycji limitowanej), więc gdy witają mnie słowami "I went grocery shopping and got something for you", wszyscy wiemy o co chodzi. Obecnie w domu mamy 5 pudełek, w tym jeden dziesięciopak...
W każdą środę mamy early release, czyli kończymy o 1:44 zamiast 2:40, ale trening mimo wszystko zaczyna się o 3. Poszłyśmy więc z Hailey i Kady do Charitea's, herbaciarni o której wcześniej wspomniałam. Charitea jest niesamowitą kobietą. Spędziła pół życia podróżując po świecie, zbierając herbaty z różnych krajów, założyła herbaciarnię, nad którą mieszka i pracuje w bardzo spokojnym tempie. Jest to jedno z lepszych miejsc w Sandy.
W piątek po treningu nie poszłam na przedstawienie do szkoły. Zamiast tego wróciłam do domu, wzięłam prysznic, położyłam się przed kominkiem i zasnęłam. Obudziłam się w egipskich ciemnościach, sama w domostwie, ale wiedziałam, że to długo nie potrwa. Show kończyło się ok. 22:30 więc o 23 przyjechała po mnie Hailey - jechałyśmy na moją imprezę niespodziankę. Impreza niespodzianka o której wiesz? Wiedziałam tylko tyle, że gdzieś jedziemy. Drama department naprawdę dobrze to ukrywało i przez długi czas w ogóle nie wiedziałam, że coś się odbędzie. Przez całą drogę towarzyszyło mi poczucie winy w związku z tym, że obchodzą coś, czego normalnie by nie obchodzili. W końcu dojechaliśmy na bowling :D Byłam pod wrażeniem tego jak dużo osób się pojawiło, biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy byli na bowlingu po całym dniu szkoły i musicalu o 12 w nocy. Bawiliśmy się naprawdę świetnie, chociaż nie wiedziałam że ja i Hailey możemy być aż tak złe na torze.



Wyszliśmy przed 2 i pojechaliśmy do domu Jamie, gdzie wszyscy poza H. zostaliśmy. Włączyliśmy "Titanica" ...i zasnęliśmy jeszcze zanim ktokolwiek wszedł na statek.
Na drugi dzień obudził mnie Dalton śpiewając "Adventure Time", a potem Livy, kładąc się koło mnie, rozpoczynająć rozmowę - w ten sposób spędziłyśmy ponad godzinę. Kolejne 60 minut ja i Anthony poświęciliśmy na rozpracowanie ekspresu do kawy, który Dimitri zostawił w domu Jamie. Wszystko wypaliło, po obejrzeniu siedmiu tutoriali na YouTube i litrach mleka cieknących po zmywarce.
Była to sobota - closing night dla musicalu. Az ciężko było uwierzyć, że po 8 tygodniach wszyscy się kończy. Jednak kończy w sposób wyjątkowy, bo obsadą tańczącą do Bohemian Rapsody, zdejmującej kostiumy, śpiewającej na cały głos. Kwiaty, podarunki, zdjęcia .. i cast party. Pojechaliśmy wszyscy do Shari's, ale zanim faktycznie wszyscy dojechaliśmy było po północy, znowu. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak sleep deprived jak tutaj.
Niedziela nie była tak tragiczna, bo poniedziałek był początkiem thanksgiving break, więc nikt się niczym nie przejmował. Pojechałyśmy z H., Jamie i Katy do kina na "Catching Fire", gazylion razy lepszy od pierwszego filmu. Jedyną różnicą, którą zauważyłam między kinem tutaj a w Polsce to to, że nie nie wybiera się miejsc. Kupujesz bilet i siadasz gdzie chcesz. No, i jest głosniej. I nie chodzi o rozmawiających ludzi, czy telefony, tylko jedzenie. Kino sprzedaje czekolady itp. zapakowane nie tylko w tradycyjne plastiki, ale także te szeleszczące przezroczyste folie, a Amerykański duch jedzenia zawsze w akcji, więc spokojnie nie jest.
Mimo wolnego, przez cały tydzień mam daily-doubles w pływaniu, co oznacza, że mamy trening od 7:15 do 8:30 i potem od 9 do 11. Hailey od razu wykreśliła te dni z mojego schedule. W poniedzialek poszłam tylko na pierwszy, bo razem z Justinem, Hailey, Meghan i jej chłopakiem - Devinem, jechaliśmy na plażę. Jednym z lepszych aspektów życia tu gdzie mieszkam jest to, że nie trzeba wiele by znaleźć się nad oceanem, dla mnie najpiękniejszą rzeczą jaką widziałam. Wtorkowe popołudnie spędziliśmy szwędając się po candy stores, Portland Fudge Company i spacerując brzegiem plaży. Na naszej liście znalazł się także Nike Store, w któym po raz kolejny zaopatrzyłam się w krótkie spodenki za śmieszne w tym przypadku $7.

Widok z naszego pokoju. Mieszkanie w części należy do babci Hailey,
 więc wszystko było ułatwione.


Hat store- rodzinna tradycja

Taffy store  

Pig'n pancake :)

Polish highlights

Christmas craze!

...i znalazłam kubek dla siebie :)

ozdoby choinkowe sprzedawane w Pig'n Pancake - popcorn, oreo i pancakes:)

najcudowniejszy latawiec jaki widziałam!

Dzisiesjszy dzień, środę, rozpoczęłąm trzema godzinami pływania. Trzeba się jakoś przygotować do jutrzejszego Thanksgiving! Wielu moich znajomych w szkole twierdzi, że to ich ulubione święto - because food. Wieczorem wyjeżdżamy do rodziny, do Bend, jakieś 3h drogi stąd. Nie przeszkadza mi to w najmniejszym stopniu, bo amerykańskie roadtrip są naprawdę cudowne - chociaż w świetle ostatnich wydarzeń razem z Hailey pewnie spędzimy tą jazdę śpiąc po kocem na tylnym siedzeniu... :)


niedziela, 17 listopada 2013

Highlights


Dwa tygodnie temu, kiedy Hailey nie było w domu, zebrałam swoje cztery litery włączyłam laptopa. Zanim jednak cokolwiek zdążyłam zrobić, przyjechała starsza siostra, która na co dzień studiuje w Portland, Meghan, oznajmiając, że razem z trójką znajomych zabiera mnie do miasta. Tak więc post popadł w zapomnienie. Jako, że nie pisałam dość długo, opiszę tylko te ważniejsze wydarzenia, bo szczerze powiedziawszy, gdybym miała opisywać każde drama w ...drama department zajęłoby mi to trzy dni (a zauważcie jak ciężko mi było usiąść i włączyć swojego bloga). 
W pierwszy piątek po moim powrocie z San Fran mieliśmy imprezę urodzinową dla Hailey. W tym dniu, tak samo jak w poprzednim, nie szliśmy do szkoły, ale pff..drama kids zawsze coś mają, więc zaplanowane były całodniowe próby. Piątek jednak przesiedziałam cały w domu, piekąc. Zaczęłam rano, będąc w pidżamie, a na próbę dotarłam dopiero po 4.30. Impreza zalicza się do udanych, wszyscy naprawdę dobrze się bawili. Wszystkie dziewczyny zostały na noc.


Resztki wiezione na set. Let's get Amercian.

 Ledwo się obudziłyśmy, Justin, h-dad, już szykował dla nas śniadanie, którego moim ulubionym elementem były chocolate chip pancake♥. Jako, że była sobota, szliśmy na set constructrion. Polega to na budowaniu wszystkiego co ptorzebne do musicalu - rekwizytów, podwieszeń, ścian, platform, malowaniu wszystkiego, co zbudowane, jeżdżeniu po sklepach w poszukiwaniu dobrych kolorów farb itd. Od sześciu tygodni spędzamy tam każdy weekend, od 14 do północy. Czasami odwozimy jeszcze znajomych do domów, więc do naszego własnego docieramy zazwyczaj po 1. W niedzielę wybraliśmy się na pumpkin patch. Nie za bardzo wiem jak to sensownie opisać, więc najprościej będzie tak:






To miejsce jest bardzo przyjemne. Czuje się całą jesienną atmosferę :) Skoro już o tym mowa, następne co przyszło to koniec października, czyli Halloween. Wygląda to zupełnie jak na filmach - dzieciaki latające ubrane w magię świata, rodzice biegający za maluchami, "umierający z przerażenia" ludzie otwierający drzwi i my - na imprezie dla drama department u Livy, największej drama queen jaką mamy.
Dom Livy był doskonale przystosowany do przyjęcia tony rozbawionych nastolatków z teatru. Wszystko było przykryte warstwą Halloween theme, włączając w to rodziców L. i ich przebrania. Jeżeli chodzi o nasze kostiumy - rożnorodność od Pocahontas, przez Skyrim i Red Coat z Pretty Little Liars, do Ghost Busters i laleczki Chucky. 




Nasz dom 

Rano wrocilysmy do domu, wzięłam prysznic ... i pojechalysmy na całodzienną próbę.  Jako, że wszyscy budzili się po halloweenowych imprezach, było niewiele osób które przyszly na czas, włączając w to głównych aktorów. Ktoś się spóźnia cały czas więc Harris, drama teacher, zawsze odchodzi od zmyslow. Ja pracuję z kostiumografkami i jestem od niego w pewnym sensie niezależna więc zawsze się z niego śmieje jak krytykuje całą obsadę. Na próbie byłam tylko dwie godziny, bo przyjechal po mnie kolega i zabral mnie na plażę :D Dimitri zna większość miejsc, które chcę odwiedzić więc mieliśmy naprawdę długi roadtrip. Śniadanie zjedlismy w IHOPie, a jakl że IHOP jest jedną z rzeczy, która w Stanach ekscytuje mnie najbardziej, dzień stawał się coraz lepszy. 


Do domu wracaliśmy przed północą, jadąc przez cudownie oświetlone Portland - typową amerykańską metropolię, która nigdy nie śpi. Moje zmęczenie zniknelo na pytanie "Have you already been to Voodoo?"..."No". "You wanna go?". "Like..now?". "Yeah". "Hell yeah!". Więc podążając za amerykanskim food spirit,  bedąc już kompletnie przystosowana do kultu jedzenia, kupiliśmy 12 pączków o 12 w nocy dla mojej rodziny i pojechaliśmy do domu. Następnego dnia pokroilysmy z Hailey 6 pączków i zjadlysmy pełnowartościowe śniadanie. 


Weekend spedzilysmy na set construction, już ostatnim. Potem tydzień szkoły i następny weekend - próby.  Już nie pamiętam kiedy byłam w domu przed 19.W sobotę przed południem pojechalysmy z Hailey do Portland na łyżwy - takie cudaśne lodowisko w centr handlowym. Fajna sprawa, bo nie musisz się ubierać w 4754835 warstw żeby nie zmarznać. Okazało się że na lodowisku odbywa się competion (małe dziewczynki w brokatowych sukienkach, naprawdę słodko to wyglądało :)) więc nie ma możliwości jeżdżenia ale no cóż...jak już przejechalysmy te 45 minut to bądźmy dziewczynami - chodzmy na zakupy ;D
W niedzielę o 10 miałyśmy ponownie wyjechać na łyżwy, ale my to my, wstalysmy o 11, więc z domu wygrzebalysmy się 2h później. Do Portland dojechalysmy po kolejnych 2h. Moja orientacja w terenie woła o pomstę do nieba, ale przynajmniej nie prowadzę samochodu. Jadąc z Hailey po godzinie dojechalysmy do znaku "Oregon says goodbye", więc drogę prostą jak budowa cepa pokonalysmy wjezdzając do Waszyngtonu. Ponowny spacer po sklepach i w końcu wejście na lodowisko. Było naprawdę fajnie i chociaż na świeżym powietrzu czuje się tą wyjątkowość jazdy na łyżwach jako typowo zimową, zamknieta przestrzeń i patrzący się na ciebie ludzie też coś w sobie mają :D 
Poniedzialkowy poranek spędziłam na jodze, jako że byl Veteran's Day,  co dla nas oznaczało no school day. Czyli próba.  Zaczął się Hell Week - próby z pełnymi kostiumami, makijazem,  fryzurami, scenerią. Ze szkoly wychodziliśmy krotko przed 22. Aż do wczoraj, kiedy odbyła się ostatnia próba kostiumowa, co w rzeczywistości bylo pierwszym przedstawieniem, dla najbliższych. Teraz to wracamy o 23. Łącznie mamy 9 występów,  dwa dzisiaj, w tym jedno odbywa się w tym momencie. Akt II widziałam 3845284 razy więc zdecydowałam się zrobić coś,  co powinnam zrobić już dawno temu. Tak naprawdę ten post siedzi w wersjach roboczych już od tygodnia, ale w wirze przygotowań do musicalu, ciężko było znaleźć czas żeby wziąć prysznic. 

Set construction. Work hard, play hard.


Jamie :)


Weekend zapowiada się. ..inaczej. Co prawda wieczorem jest występ, ale jest to pierwsza sobota bez jakichkolwiek prob czy set constructions. Poza faktem, że dziś zostaję u znajomych na noc, nie wiem co będę robić ze swoim życiem ;) W poniedziałek zaczyna się swimming season więc popołudnia będę miała zagospodarowane. Już nie mogę się doczekać, chociaż wiem, że po pierwszym miesiącu będę tylko czekac na zakończenie. Ale cóż. .to wszystki częśc mojego american dream :)

WeWeekend zapowiada się. ..inaczej. Co prawda wieczorem jest występ, ale jest to pierwsza sobota bez jakichkolwiek prob czy set constructions. Poza faktem, że dziś zostaję u znajomych na noc, nie wiem co będę robić ze swoim życiem ;) W poniedziałek zaczyna się swimming season więc popołudnia będę miała zagospodarowane. Już nie mogę się doczekać, chociaż wiem, że po pierwszym miesiącu będę tylko czekac na zakończenie. Ale cóż. .to wszystki częśc mojego american dream :)


<-- Brat Jamie, najsłodsze dziecko świata