piątek, 20 września 2013

It's a brand new...start?

Tydzień zaczął się naprawdę dobrze :) Poniedziałek, poza stosami homework, tests, quizes & assignments, przyniósł niespodziewankę. Po południu dostałam wiadomość, a 30 minut później siedziałam u Hailey - ze wszystkimi swoimi skarbami. U Hailey, a w zasadzie nowej siostry. Zmieniłam rodzinę!
Słowo wyjaśnienia: w poprzednim domu nikt mnie nie bił, nie głodził, nie trzymał w piwnicy. Oni są naprawdę świetni i wiem, że bardzo chcieli mi pokazać Stany i całą amerykańską kulturę - przeżyłam z nimi (i dzięki nim) cudowne dni nad oceanem! Powiedzieli, że ich drzwi będą zawsze otwarte, a ja na pewno nie mam zamiaru zrywać z nimi kontaktu. Tak po prostu będzie lepiej dla obu stron ;)
Już 2 tygodnie temu zrozumiałam jakim typem rodziny jest ta, u której teraz mieszkam, gdy po dosłownie 5 minutach rozmowy Hailey wykrzyknęła 'YOU CAN MOVE IN WITH ME!'. Gdy decyzja ostatecznie zapadła, ich zaangażowanie ...co najmniej mnie zaskoczyło. 
Po pierwsze - mogłam sobie wybrać pokój.  Wybrałysymy kolor farby i to właśnie to pomieszczenie malowałyśmy w sobotę. 
Po drugie - Penney, h-mom, kupiła mi meble! Jest projektantką wnętrz więc całość wygląda imponująco. Pokój typowej amerykańskiej nastolatki - z lampkami nad łóżkiem (mam też ogromną literę K) i cytatem pod sufitem. Jest garderoba i toaletka :D  No i King size bed obowiazkowo. Po wprowadzeniu się, dostalam za zadanie skomponować listę rzeczy do pokoju, których jeszcze potrzebuję.
Pierwsze dwie noce spalam u Hailey - raz nie chciało mi się wychodzić z jej pokoju, a raz zrobilysmy za duży bałagan na moim łóżku żeby go sprzątać. Tego dnia poszlysmy spać po 1 (ja robiłam kolaż, a Hailey homework z Trig). Jak się dowiedzialam, że siostra wstaje o 5 to ją poprosiłam, żeby mnie obudzila o 6. Wstalysmy o 7, więc spoźniłyśmy się do szkoły, ale Penney napisała nam notes, czyli usprawiedliwienia, z którymi idziesz do attendance office, dostajesz karteczkę dla nauczyciela i idziesz na lekcję.
W szkole idzie mi dobrze.  Na Journalism redagujemy news articles. Oddajemy je nauczycielowi tyle razy ile chcemy, on zaznacza elementy do poprawki i piszę jaką część credit dostajemy. Zwracasz pracę tak długo, aż nie dostaniesz takiej ilości creditu jaką byś chciał :D

Nauczyciel U.S History jest moim idolem, ale z mózgu zrobił mi śmietnik, więc nie zdziwię się jak pod moim testem w przyszły tygodniu zastanę napis 'failed miserably'. Tak na marginesie system zawiadamiania uczniów o teście to mniej więcej 'you're gonna have a test on Thursday..or on Friday, or maybe next week' lub też napis na tablicy 'surprise pop quiz tomorrow'.
Na Oceanic pracujemy nad projektem o zachęcającej, motywujacej do pracy nazwie 'Why should we care'. Mam fajną grupę, więc jest ok ;) Ludzi z tych klasy na początku znałam najmniej, ale teraz jest tam parę osób, z którymi naprawdę, naprawdę dobrze się rozumiem.
Moją ulubioną klasą jest Anatomy. Dziś zaczęliśmy nowy dział, gdzie ilość słownictwa którego nie znam przerasta Boże pojęcie, ale robię co mogę. W piątek mieliśmy quiz. Uwaga, uwaga:


Wczoraj z kolei mieliśmy test. Z czego? Z tego samego co quiz + jedna lekcja. Moje pytanie: what's the point?
Kolejny quiz miałam na hiszpańskim. Chociaż nigdy się go nie uczyłam, uważam, że idziemy dość wolno z materiałem.

Popołudnia zazwyczaj spędzam z Drama kids, bo trwają callbacks do musicalu. Dziś jednak nie zostałam w szkole, tylko poszłam z Emmaline do herbaciarni. Przegadałyśmy tam chyba ze 2h ;) Emi pracuje w stagecraft, więc jest związana z Drama, ale nie na poziomie callbacks.

Drama crew; to właśnie z tymi ludźmi spędzam lunch ;D
[high quality photo thanks to Hailey's phone ...]

 Wieczorem, po obiedzie, zrobiłyśmy z Hailey ciasteczka [Nestle cookie dough w pomocy]. Na szczęście Justin (h-dad) i ja dobrze się rozumiemy, bo tylko połowa dough poszła na ciastka. Resztę zapakowaliśmy do lodówki i jemy na surowo ;D Zaczęłyśmy z H. tworzyć listę rzeczy, których muszę doświadczyć. Jak Justin i Penney się dowiedzieli, to od razu zaczęli dorzucać pomysły. Taaaaak dobrze się rozumiemy! Mamy zupełnie inną relację niż z poprzednią rodziną. Bardziej typu 'shut up, don't judge me, we're supposed to be friends'. 

Macie jeszcze mnie ;) Czekamy w green roomie podczas call backs.

Zapomniałam o tym napisać, ale w dzień mojego wyjazdu na wybrzeże wyszła gazeta z artykułem o mnie ;)

Kilka odpowiedzi na pytania z komentarzy:
1. Jeżeli chodzi o kursy angielskiego to nie brałam żadnych. Prywatne lekcje miałam odkąd poszłam do szkoły. Nauka języka nie była moim głównym celem wyjazdu, ale jeżeli ktoś sobie tak zaplanował, to przyśpieszona nauka angielskiego przed wyjazdem jest moim zdaniem bez sensu. 


2. Poprawa języka? Może. Na pewno jeżeli chodzi o słownictwo specjalistyczne, związane z poszczególnymi dziedzinami w szkole oraz 'slang'. Grama trochę podupadła. Jak tu przyjechałam to mówiłam gramatycznie bardzie poprawnie niż moi znajomi [tak, w tym przypadku na ludzi takich jak ja mówimy tutaj 'full of themselves', ale to prawda]. Przestałam zwracać na to uwagę, więc teraz po prostu mówię jak wyjdzie. Nie mówię 'she don't', jak część amerykańskich nastolatków, ale też wyszłam z nawyku poprawiania samej siebie.

3. Początki w szkole - jestem strasznie zmęczona, a pisałam już o tym wcześniej, więc krótko. Pierwszy tydzień był jak na razie najgorszy. Każdy dzień jest lepszy od poprzedniego. Mam już swoich znajomych, więc nie do końca zależało mi na poznawaniu innych aż tak bardzo jak na początku, ale z dnia na dzień coraz więcej ludzi samo do mnie podchodzi i zaczyna rozmowę. Połowie z nich przedstawiłam się dwa razy, bo nie zapamiętałam, że się poznaliśmy ;) Nie było dnia, kiedy po szkole szłam do domu i tam zostawałam. Codziennie robię coś ze znajomymi, coś się dzieje ;))

8 komentarzy:

  1. Organizacja zgodziła się bez problemu na zmianę rodziny? Z tego co wiem, jak nie masz konkretnego powodu (biją, głodzą itp) to się nie zgadzają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko zle warunki-standardy fizyczne, są konretnym powodem...

      Usuń
    2. Złe standardy fizyczne? Czyli?

      Usuń
    3. Chodzi mi o to, że nie tylko złe living conditions typu dostajesz za mało jedzenia w poniedziałki, są powodem do zmiany. Nie ma określonego wzoru. Każdy wymieniec ma własne przeżycia i u każdego sytuacja wygląda inaczej. A żaden nie ma prawa się dzielić 'family's inner matters' z szerszą publiką. Mogę powiedzieć tyle, że cały czas mam kontakt z poprzednią rodziną, wczoraj nawet do nich na chwilę wpadłam :)

      Usuń
    4. Spoko, rozumiem teraz, że pierwsza rodzina nie ma Ci tego za złe :)
      Widzę że w nowej rodzinie bawisz się super, a będziesz ją jeszcze zmieniać czy już do końca roku w niej pozostaniesz?

      Usuń
    5. Jak ze mną wytrzymają to na pewno zostanę ;D

      Usuń
  2. dasz jakieś zdjęcia nowego pokoju? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. dodaj zdjecia pokoju! prooooosimy :D

    OdpowiedzUsuń